piątek, 23 lutego 2018

Do woja marsz....

K dostał wezwanie na komisję wojskową,dostał kategorię A bez żadnych zastrzeżeń,mimo skoliozy i teraz tylko trzeba się modlić,żeby nie musiał do nikogo strzelać ,ani sam nie był narażony na niebezpieczeństwo,jakie niosą konflikty zbrojne.
 Cieszę się,że obowiązkowa służba wojskowa została zniesiona,mój brat nosi całe życie piętno na psychice po  tej służbie,jego kolega, bardzo wrażliwy chłopak ,wrócił chory psychicznie i już nigdy nie ułożył sobie życia.Wiem,że to były inne czasy,ale ...
To był dla niego w ogóle trochę pechowy dzień.Jechał tikiem do Wielkiego Miasta,po drodze o mało nie poszedł na czołówkę z jakimiś busem, którym jechali pracownicy drogowi i wymusili na nim pierszeństwo.Tylko refleks K pozwolił uniknąć wypadku.A przecież ma dopiero kilka miesięcy prawo jazdy.
Potem zaparkował auto na parkingu i  przejęty tym,że za chwilę wejdzie TAM nie pomyśłał,że trzeba wykupić bilecik w parkomacie.Gdy wrócił ,za wycieraczką był mandat na 50 zł...
I tak zaczyna się wejście w dorosłość .
Za oknem zima i zapowiedż wielkich mrozów,a u mnie w domu pięknie kwitną carfurowskie storczyki.



A na swoją kolej czekają wiosenne zapachy hiacyntów,nie mogłam się oprzeć w Biedronce/. 
Zdjęcie było robione trochę wcześnie,teraz już,już będą kwitnać.


Wczoraj póżnym wieczorem musieliśmy jechać do miasta,żeby przyjąć gości w domu,którym się opiekujemy.Męża i M nie ma ,więc dobrze,że K wrócił ze szkoły ,ze względu na konieczność stawienia się na komisję i miał mnie kto podwieżć.Jednak czasami  prawo jazdy by mi się sprzydało,szkoda,że nie mam do tego ,,powołania,, .
A zima daje się we znaki,wczoraj zabłądził na naszych dróżkach jakiś wielki zagraniczny tir i oczywiście ,koło naszego domu stanął i ,chociaż mała górka ,większe auta czasami mają problem z wyjazdem.Ale ,na szczęście nadjechał chłopak,który odśnieża i posypuje śliskie drogie ,i pomógł mu się wydostać z opresji.A ja miałam przez pewien czas taki widok za oknem. 
 

niedziela, 4 lutego 2018

Lutowe migawki

Nie wiem ,czy lubię luty...
Może czasami,za jego zimową szatę,która zachwyca ,po deszczowych,wietrznych dniach,takich niezimowych przecież.
Może czasami za to ,że  mogę sobie siedzieć w domu i nie muszę wychodzić na pole,mam pretekst ,że zimno,że mrożno...chociaż dzisiejszy dzień wręcz zachęca do spacerów... a mnie się nie chce...może trochę ze smutku ,że synowi nie układa się w małżeństwie,mimo,że stara się ,jak może...,może trochę z mojego nałogu haftowania,bo chyba mogę to już nazwać nałogiem,a może ,z chęci świętego spokoju...
Nie wiem...
Drzewa uginają się pod ciężarem białego puchu,niby puch, a taki ciężki...

To ostatnio na tapecie,a muszę się śpieszyć,bo mam zamówienie na dwa obrazki komunijne,ale do maja się wyrobię.

Policzka zamieniają się powoli w puchatki,więc na deser coś mało kalorycznego  .


A wieczorami podczytuję


 Podobno zjedzenie 3 gorzkich pestek z moreli chroni przed rakiem...? 

No to jem ,jak nie zapomnę...



Jestem

Jestem,jestem,tylko tak jakoś daleko od świata blogowego. Czas mija ,bo człowiek chce się nacieszyć tymi chwilami wiosny,kiedy to nie pada ...