Może czasami,za jego zimową szatę,która zachwyca ,po deszczowych,wietrznych dniach,takich niezimowych przecież.
Może czasami za to ,że mogę sobie siedzieć w domu i nie muszę wychodzić na pole,mam pretekst ,że zimno,że mrożno...chociaż dzisiejszy dzień wręcz zachęca do spacerów... a mnie się nie chce...może trochę ze smutku ,że synowi nie układa się w małżeństwie,mimo,że stara się ,jak może...,może trochę z mojego nałogu haftowania,bo chyba mogę to już nazwać nałogiem,a może ,z chęci świętego spokoju...
Nie wiem...
Drzewa uginają się pod ciężarem białego puchu,niby puch, a taki ciężki...
To ostatnio na tapecie,a muszę się śpieszyć,bo mam zamówienie na dwa obrazki komunijne,ale do maja się wyrobię.
Policzka zamieniają się powoli w puchatki,więc na deser coś mało kalorycznego .
A wieczorami podczytuję
Podobno zjedzenie 3 gorzkich pestek z moreli chroni przed rakiem...?
No to jem ,jak nie zapomnę...
U mnie też lekka zima nastała☺Ale bez atrakcji.Czekam na wiosnę z niecierpliwością.Wczoraj tez na słodko u mnie ...serniczek ☺.Basiu uważaj na pestki z moreli.Czytałam tez o ich mocy,ale uważaj ,bo nie każdy wie ,że po połknięciu wytwarza się cyjanek..Jak przedawkujesz to może Cię zabić .nawet niedawno czytałam ,że ktoś przedawkował z pestkami i w szpitalu z trudem go odratowali.Ja uważam ,że jak rak ma dopaść ,to pestki nie pomogą::)Trzeba kontrolować swoje zdrowie i unikniemy niespodzianek☺ Wiem coś o tym.Ale pamiętasz...Kiedyś jak robiło się zaprawy w słoikach ze śliwek ,wiśni.Wszystko z pestkami się wekowało.My to wypijaliśmy ze smakiem...A w tym soku z pestek były tez witaminy B17.Bo nikt nie drylował pestek.Dlatego kiedyś nie chorowało się tak często jak teraz. Ale tez nie było chemii w jedzeniu jak dzisiaj.Całkiem inne zycie mamy ..To choroby nas dopadają.Ale ja tak myślę ,że rak atakuje nas z powodu WSZELAKICH WYBUCHÓW ,PRÓB ATOMOWYCH.. To wszystko miesza sie w powietrzu ,przedostaje sie z wiatrem ,deszczem..A my to wdychamy .Po latach mamy to co mamy .A jest tego coraz więcej ,wystarczy policzyć elektrownie atomowe..,wycieki,tuszują wszelakie awarie...Tak jak w ubiegłym roku w Belgii..Zycze zdrówka ☺ zajadaj po 2 pomarańcze na wieczór ,ja to stosuję od dawna ..I od kilku dobrych lat nie choruję na infekcje::))Piękne hafty::)))
OdpowiedzUsuńU mnie już śnieg nas zasypał w styczniu, kiedy u innych nie było go wcale, mam nadzieję, że teraz pojawi się gdzie indziej a nie u nas. Nie lubię zimy :)
OdpowiedzUsuńPiękny wzór do haftu :) Pozdrawiam :D
Noo Ty to masz dopiero piękną zimę. Mam nadzieję, że i u mnie dopada jeszcze śniegu:)
OdpowiedzUsuńDla równowagi haft i deser bardzo letni i słoneczny a powieść całkiem niezła.
Chciałam tego śniegu w lutym. Dostałam teraz, w połowie marca :( Trzeba uważać na marzenia, bo czasem się sprawdzają :):)
UsuńTeż słyszałam co nieco o pestkach, więc lepiej uważaj. Hafty przepiękne. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńPuch śnieżny piękny. U nas - póki co o takim marzymy.
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za wyprostowanie zawiłości w małżeństwie Syna - dobrze wiem, że szczęście dzieci to tak naprawdę i nasze szczęście.
Piękny haft powstaje! Zima też śliczna u Ciebie, Basiu! U mnie nawet grama śniegu nie ma...Na zimę zawsze czekam, bo od kilku lat, w tym czasie, robię sobie przerwę w aktywności zawodowej.Ale z drugiej strony wszystkie problemy mocniej przeżywam, bo zima jednak działa na mnie depresyjnie- te szare, ponure dni, mało słońca i światła...Nawet czytać- choć uwielbiam czytać- nie zawsze się chce.Dopiero spotkania z bliskimi, rodziną, znajomymi są takim zastrzykiem energii.Pozdrawiam Cię serdecznie
OdpowiedzUsuńPiękna zima :), u nas leciutko cukrem pudrem przysypane, "prawdziwego" śniegu jeszcze tej zimy nie było.
OdpowiedzUsuńNiestety nie mamy wpływu na to, jak układają się związki naszych dzieci, inne czasy, inne cele, inne ambicje, inne pomysły na życie, możemy tylko wspierać, bo rad i tak nie posłuchają.
Piękny haft, taki wiosenny :). Pozdrawiam.
U Ciebie chodzi się na pole, u mnie na dwór ;) I na tym polu piękną masz scenerię zimową.. tutaj prawie zero, co napada, zaraz stopnieje. Dziecię me jeszcze na sankach nie było, a już luty mamy! Może do Ciebie przyjedziemy na sankach pojeździć :) Miłego czytania, haftowania i dużo zdrówka życzę :)
OdpowiedzUsuńPiękna zima u Ciebie i jeszcze piękniej zapowiada się haft. Śledząc Twój blog widzę, że ciągle zamartwiasz się o wszystkich, zapominając o sobie. Tak już jest z nami matkami ale nie możemy żyć za nie. Wspieraj syna na ile potrafisz, ale to on musi stawić czoła problemom. Ty tylko stracisz swoje zdrowie. Kto wówczas będzie Cię wspierał. Młodzi i tak sobie poradzą. Pozdrawiam:):):)
OdpowiedzUsuńwłasciwie to mam... i kilka truskawek w całości i jagody jeszcze. Narobiłaś mi smaku, az ślina leci :)
OdpowiedzUsuńPiękny haft i prawdziwa zima u Ciebie. U mnie od kilku dni leży śnieg i mrozu,a dzisiaj świeciło nawet słoneczko. Ja mam psa,więc codziennie muszę wychodzić z nim na spacer pomimo,że ma własne podwórko. Dzieci są dla nas najważniejsze,wiec nic dziwnego że się o niego martwisz. Bądź dobrej myśli,że wszystko synowi się ułoży.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Mam nadzieję, że Twojemu synowi pouklada się w małżeństwie ... choć... do tanga trzeba dwojga... ten niskokaloryczne deser wygląda naprawdę pysznie, haft zapowiada się pięknie, a książka wydaje się ciekawa.... niecierpliwie wypatruje wiosny :-)
OdpowiedzUsuńBardzo piękny haft! Drzewa pod białym śniegiem wyglądają fantastycznie:) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuń