środa, 4 lipca 2018

Chyba już nie wrócę...

...do blogowania.Jakoś tak się wypaliłam i wydaje mi się to bez sensu,chociaż czasami bardzo się chciało coś napisać.A teraz?Zrobiłam się taka jakaś bez natchnienia,siadłabym w fotelu i tylko dziergała ,wyszywała.I gdybym nie musiała nic robić ,to zasiedziałabym się do zanudzenia.Na szczęście muszę wstać i robić,.bo mam dzieci w domu.
Zmarła nasz koleżanka 3 lata młodsza ode mnie, leżała już przeszło rok ,od momentu ,gdy stwierdzono u niej raka kości.Żegnało już bardzo dużo osób,cały cmentarz był zapełniony,a cmentarz niemały...tak jakoś smutno się zrobiło.
Syn skończył szkołę, mąż stara się mu załatwić pracę,córka przyjechała do nas na miesiąc, a w międzyczasie ma tydzień nauki w Łodzi w ramach jakiejś umowy między uczelnią w Londynie a łódzką.
Drugi syn się ożenił ,wziął ślub w Paryżu ,ponieważ jego żona pochodzi z kraju nie należącego do Unii,więc były problemy ze ślubem w Polsce.Mieszkają narazie w Norwegii ,jeszcze rok trzyma ich tam projekt,nad którym pracują.
A ja mam kota,malutkiego,córka wzięła od ludzi na giełdzie,którzy szukali domu dla kotka.a raczej kotki.Teraz goni po całym domu ,skacze po mnie i drapie, a spać chce tylko na kolanach wtulony w ciepło ludzkiego ciała.Chyba mu brakuje jeszcze mamy...śmieci  ,ściąga mi nitki i roznosi różne drobiazgi po domu.
Dziękuję bardzo za zainteresowanie moim dłuższym zniknięcie, miło,że jednak ktoś mnie czyta i się interesuje.

Jestem

Jestem,jestem,tylko tak jakoś daleko od świata blogowego. Czas mija ,bo człowiek chce się nacieszyć tymi chwilami wiosny,kiedy to nie pada ...