wtorek, 28 listopada 2017

Nie rozumiem

Rozsypał się worek z kłopotami.
Zaczęło się od problemów z karkiem po nieszczęsnej osiemnastce,kiedy to K musiał nosić usztywniacz na  szyi.
Potem skręcony kciuk i gips.
A dodatkowo doszły zatoki.
K dostał skierowanie na prześwietlenie i do laryngologa,zrobił prześwietlenie ,ale wizyta u laryngologa już musiała się odbyć prywatnie,bo na fundusz przyjmuje tylko raz w tygodniu i to w środku tygodnia,więc syn musiałby zrezygnować z wyjazdu do szkoły ,bo to daleko i duży koszt dojazdu.
No więc 100 zł wizyta u laryngologa,który dał skierowanie do szpitala na zabieg.
Pojechałam do Wielkiego Miasta,żeby umówić termin,tam okazało się,że niezbędna jest tomografia zatok,co było wskazane w opisie prześwietlenia,a czego nie zalecił doktor.
Więc ja dzwonię do lekarza ,który powiedział,że on może dać skierowanie na tomografię,ale tylko prywatnie.
 Zrezygnowaliśmy i umówiliśmy się na fundusz.
Oczywiście syn cały tydzień został w domu,dobrze ,że nie ma trudności w szkole i może wszystko sobie samodzielnie nadrobić.
Laryngolog stwierdził zaistnienie kostniaka czyli niezłośliwego raka,ale samo słowo ,,rak,,już podniosło nam ciśnienie.
Zlecił tomografię,jak najszybciej.
Poszliśmy umówić badanie,ale okazało się ,że na fundusz dopiero może dostać termin na marzec.
Do marca tyle dni ,nocy! Tyle myśli,lęków,przewidywań!. Zdecydowaliśmy się na badanie prywatne.I tu pełne zaskoczenie.
Wizytę można było już umówić na następny dzień,godzina do wyboru! Ale za 280 zł.
Nie mogliśmy pojąć ,jak to możliwe,jak to działa.Na fundusz nie ma miejsca, a prywatnie od ręki!? W tym samym gabinecie szpitalnym?Ta sama obsługa?
Nie umiałam wytłumaczyć ani synowi ,ani sobie.Naprawdę nie wiem,,jak to działa,może ktoś mi potrafi wytłumaczyć?
Na szczęście okazało się,ze to nie kostniak ,lecz zmiana polipowa.Jutro wizyta u laryngologa z wynikami badania,i dalsze zalecenia.Mam nadzieję,że będę miała za co zrobić święta...

poniedziałek, 20 listopada 2017

Bajkowo

Zima za oknem-czas na Reischi-atak na choroby,atak na komórki rakowe,ratunek dla wątroby-wspaniały produkt.
Moja N jest konsultantką LR i taki prezent dostałam.



A za oknem poranek przywitał nas takimi czapami śniegowymi






Zaczyna się zimowa bajka...

środa, 15 listopada 2017

Taki sobie misz masz...

Ale dzisiaj przymroziło! 
O 8 rano termometr wskazywał -8 stopni,więc w nocy pewnie dobiło do -10.
Martwię się trochę,bo nie mamy za dużo drzewa na zimę,a mój mąż cały czas planuje  zakup,ale nigdy nie ma czasu,żeby tego dokonać. Ja już się nie odzywam,bo zaraz jest kłótnia,a wolę unikać takich sytuacji,które dają powód do spięć.

Przed chwilą odwiedzili mnie Jehowi,nie wiem ,jak się ich pozbyć,są bardzo grzeczni,niby nie nahalni,bo pytają ,czy mam chwilę czasu na rozmowę,a ja nie potrafię odmówić,mimo ,że mnie nie interesują takie rozmowy.
Mąż się śmieje ze mnie,że skoro zaczęłam z nimi rozmowę,to uważają mnie za swoją albo za przyszłego członka.
U mnie z wiarą jest różnie,mam wiele wątpliwości związanych z kościołem i na pewno nie jest tą instytucją,która mnie inspiruje.Wierzę w Boga i św Antoniego,bo pomógł mi nieraz.
Czyżbym była ,jak niewierny Tomasz,który musiał dotknąć...?

Mój najmłodszy znowu nam zrobił niespodziankę i.... złamał kciuka podczas siłowania z kolegami w internacie.
Jako, od miesiąca ,,dorosły,,  człowiek,sam  załatwił sobie powrót  do domu (odwiózł go kolega),sam poszedł do szpitala i wrócił do domu już gipsem na palcu i informacjami.Niby ,żebym się nie denerwowała...
Teraz z praktyk jest zwolniony,w szkole  pisał nie będzie ,no i najważniejsze dla niego -miał mieć w tym tygodniu egzamin na prawo jazdy na motor i samochód.
I to najbardziej przeżywa.
Już kombinuje ,żeby za 2 tygodnie ściągnąć sobie gips (na nosić do świąt) zdać prawo jazdy i z powrotem sobie założyć.
Obawiam się,że to zrobi..
Dopiero zaczął leczyć zatoki ,a teraz jeszcze to.

Dostałam od koleżanki plik gazet .


Stare numery,ale bardzo ciekawe,właściwie to prawie wszystko do czytania.ciekawostki historyczne ,losy ludzi znanych ,porady i różne różności.Bardzo lubię to czasopismo,ona kupowała od lat,wyczytała po kilka razy  i teraz chce się pozbyć ,więc ja bardzo chętnie je zaadoptuję...

Na parapecie pięknie sobie kwitnie kilkuletni kaktusik

Na patelni skwierczą kawałki kurczaka






Za oknem piękne słoneczko ,aż parzy przez szybę,więc czas na spacer.

Śniła mi się dzisiaj Mama...wczoraj oglądając śmierć Lucjana w ,,M jak miłość,,przypominałam sobie Jej odejście ze łzami w oczach.
Odwiedziła mnie ?
 Moja kochana...tak tęsknię...

wtorek, 7 listopada 2017

Wiem,że nie powinnam...

ale tak uwielbiam szarlotkę i wszystko, co ma smak jabłka,że dzisiaj  moje drugie śniadanie to kubek kawy i kawałek ciasta z jabłkami...


Kupiłam wczoraj kawałek, bo nie mogłam się oprzeć i w dodatku byłam głodna.
M odwoził T do Krakowa na samolot do Oslo i ja się zabrałam przy okazji do Wielkiego Miasta (nie do Krakowa,tylko bliżej),żeby zapisać najmłodszego na zabieg na zatoki,bo przeziębił i teraz narzeka.
Dostał skierowanie do szpitala ,ale okazało się ,że potrzebna jest tomografia zatok ,a lekarz kierujący nie przepisał ,no i nic nie załatwiłam.Ale zanim się o tym dowiedziałam,musiałam odstać pół dnia w kolejkach ,niestety.
Moje zamiejscowe dzieci odleciały,ale brata odwiedziliśmy ,groby najbliższych również.
Brat zadowolony z telewizora,chociaż najpierw marudził,że to wydatek niepotrzebny,ale na drugi dzień dzwoni,że teraz czas mu inaczej płynie.
Syn zrobił mu też większe zakupy  i zostawił trochę pieniędzy,o czym poinformował brata dopiero ,jak wyjechaliśmy,bo pewnie by nie przyjął.
Dostałam parę jajek od ,,prawdziwych ,,kur,ale tylko kilka,bo siostra przed naszym przyjazdem zabrała .Ale dzisiaj na śniadanie były jajeczka na miękko .

Nawiązując do poprzedniego mojego posta,muszę wyjaśnić sprawę ogrzewania,bo widzę,że się przejęłyście sytuacją mojego brata.
Ja  chyba żle to przedstawiłam.
Otóż jest piec kaflowy w kuchni i taki piecyk w sąsiednim pokoju,w którym można rozpalić i dogrzać pomieszczenie,tak.że brat pali i tu ,gdzie on śpi może sobie dogrzać.Dom jest duży i my przyjezdżając zajmujemy pokoje na górze,które nie są ogrzewane i jedynie można by postawić jakiś elektryczny piecyk na okres naszego pobytu,ale to byłby zbyt duży wydatek i  w końcu nie jesteśmy małymi dziećmi i nie wymagamy jakichś specjalnych warunków.Przynajmniej jest co wspominać potem.
Tak,że nie jest tak żle.
Za oknem miało być słoneczko,a jest szaro,buro i ponuro,niestety.Popołudniami siedzę nad obrazem Matki Boskiej Kazanskiej i wyszywam sobie powoli.
Zdjęcie takie na szybko ,ale coś tam widać .

W rozpisce są nici złote i srebrne,nie lubię ich ,bo ciągle mi uciekają.Ale efekt szykuje się ładny.Obraz Matki boskiej Częstochowskiej skończyłam i oddałam do oprawy.Sama oprawa ponad 100zł,ale przeznaczam go na prezent ślubny dla mojej chrześnicy.To już drugi taki sam,a ja dalej go nie mam dla siebie.Będę musiała w przyszłości zrobić go dla siebie ,bo bardzo mi się podoba.

A do poduszki to


Jestem

Jestem,jestem,tylko tak jakoś daleko od świata blogowego. Czas mija ,bo człowiek chce się nacieszyć tymi chwilami wiosny,kiedy to nie pada ...