wtorek, 7 listopada 2017

Wiem,że nie powinnam...

ale tak uwielbiam szarlotkę i wszystko, co ma smak jabłka,że dzisiaj  moje drugie śniadanie to kubek kawy i kawałek ciasta z jabłkami...


Kupiłam wczoraj kawałek, bo nie mogłam się oprzeć i w dodatku byłam głodna.
M odwoził T do Krakowa na samolot do Oslo i ja się zabrałam przy okazji do Wielkiego Miasta (nie do Krakowa,tylko bliżej),żeby zapisać najmłodszego na zabieg na zatoki,bo przeziębił i teraz narzeka.
Dostał skierowanie do szpitala ,ale okazało się ,że potrzebna jest tomografia zatok ,a lekarz kierujący nie przepisał ,no i nic nie załatwiłam.Ale zanim się o tym dowiedziałam,musiałam odstać pół dnia w kolejkach ,niestety.
Moje zamiejscowe dzieci odleciały,ale brata odwiedziliśmy ,groby najbliższych również.
Brat zadowolony z telewizora,chociaż najpierw marudził,że to wydatek niepotrzebny,ale na drugi dzień dzwoni,że teraz czas mu inaczej płynie.
Syn zrobił mu też większe zakupy  i zostawił trochę pieniędzy,o czym poinformował brata dopiero ,jak wyjechaliśmy,bo pewnie by nie przyjął.
Dostałam parę jajek od ,,prawdziwych ,,kur,ale tylko kilka,bo siostra przed naszym przyjazdem zabrała .Ale dzisiaj na śniadanie były jajeczka na miękko .

Nawiązując do poprzedniego mojego posta,muszę wyjaśnić sprawę ogrzewania,bo widzę,że się przejęłyście sytuacją mojego brata.
Ja  chyba żle to przedstawiłam.
Otóż jest piec kaflowy w kuchni i taki piecyk w sąsiednim pokoju,w którym można rozpalić i dogrzać pomieszczenie,tak.że brat pali i tu ,gdzie on śpi może sobie dogrzać.Dom jest duży i my przyjezdżając zajmujemy pokoje na górze,które nie są ogrzewane i jedynie można by postawić jakiś elektryczny piecyk na okres naszego pobytu,ale to byłby zbyt duży wydatek i  w końcu nie jesteśmy małymi dziećmi i nie wymagamy jakichś specjalnych warunków.Przynajmniej jest co wspominać potem.
Tak,że nie jest tak żle.
Za oknem miało być słoneczko,a jest szaro,buro i ponuro,niestety.Popołudniami siedzę nad obrazem Matki Boskiej Kazanskiej i wyszywam sobie powoli.
Zdjęcie takie na szybko ,ale coś tam widać .

W rozpisce są nici złote i srebrne,nie lubię ich ,bo ciągle mi uciekają.Ale efekt szykuje się ładny.Obraz Matki boskiej Częstochowskiej skończyłam i oddałam do oprawy.Sama oprawa ponad 100zł,ale przeznaczam go na prezent ślubny dla mojej chrześnicy.To już drugi taki sam,a ja dalej go nie mam dla siebie.Będę musiała w przyszłości zrobić go dla siebie ,bo bardzo mi się podoba.

A do poduszki to


10 komentarzy:

  1. Powinnaś, powinnaś. Za pracę należy się nagroda. To dobrze, że pomogliście bratu. Dobroć wraca. Pięknie zapowiada się Twoja praca. Czekam na końcowy rezultat. Pozdrawiam:):):)

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam serdecznie, jakoś w tym moim zabieganiu dopiero pierwszy raz tu zajrzałam, a widzę, że jesteś u mnie częstym gościem. Bardzo mi miło i chętnie zagoszczę i u Ciebie :) A jak książka, ciekawa? Pozdrawiam serdecznie.. Kotimyszkot

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo dobrze, że uszczęśliwiliście brata. Twój haft zapowiada się śliczny, jaka precyzja. Czy on jest wyszywany takimi malutkimi krzyżykami, czy innym rodzajem haftu? Szarlotkę uwielbiam, ale w tym roku rzadko piekę, ponieważ nie mam swoich jabłek, a te ze sklepu nie zawsze są smaczne. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czas ucieka ,a my mamy radość ,że nadal możemy być z rodziną i cieszyć się nią jak najdłużej.Brat chyba tez to odczuł ,bardzo dobrze i chwalebne to ,że syn pomaga ...Ma dobre serducho.Ale wszystko wynosi się z domu..Pieknie wychowaliście dzieci.Teraz tylko radość::) Życzę zdrówka..haft piękny,nie potrafię☺☺

    OdpowiedzUsuń
  5. A kto by nie miał ochoty na takie ciasteczko? Też bym zjadła :)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja wolę spać w chłodnym pomieszczeniu, lubię zakopać się w grubą kołdrę. Zdarza mi się spać w chatcie i przy 8 stopniach i nic się złego nie dzieje, ani kataru.
    Krzyżykowanie bardzo misterne i pracochłonne, wymaga cierpliwości, podziwiam szczerze.
    Lubię każdą książkę z tego wydawnictwa, powtórnie czytam "W syberyjskich lasach" Sylvaina Tessona.

    OdpowiedzUsuń
  7. Osobiście mam ogromną słabość do szarlotki :-) Wierzę w to, że dobro do nas wraca :-)))

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie oparłabym się tak apetycznie wyglądającej szarlotce i pewnie na jednym kawałku by się nie skończyło, bo to jedno z moich ulubionych ciast :)
    Haft piękny!
    Jesień nas w tym roku nie rozpieszcza niestety, ale jak napisałaś u mnie...najpierw musi być gorzej żeby później było lepiej...;)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  9. i różni się smak swojskich jajek od kupnych?
    kiedyś nie rozpoznawałam, a teraz nie mam dostępu do kupnych więc nie smakuję... :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Haft podziwiam, bo sama nie mam zacięcia do krzyżyków, a do wyszywania postaci, to już w ogóle. Szarlotka jest ulubionym ciastem mojego syna, więc rozumiem i Twoje upodobanie. życzę zdrowia na te jesienne dni. Ukłony.

    OdpowiedzUsuń

Jestem

Jestem,jestem,tylko tak jakoś daleko od świata blogowego. Czas mija ,bo człowiek chce się nacieszyć tymi chwilami wiosny,kiedy to nie pada ...