Moja córcia szczęśliwie doleciała ,szczęśliwie obroniła pracę na plus 4 i szczęśliwa została w Krakowie czekając na przylot swojego chłopaka.
A ja byłam z nią.
I bardzo dobrze zrobiłam,bo potrzebowała wsparcia.
A wspierałam ją ,jak mogłam.
Pocieszałam,że nawet jak nie obroni ,to nie koniec świata.
Bardzo się denerwowała,a gdy okazało się, że pierwsza osoba nie zdołała obronić pracy-moja córcia była pewna ,że jej się też nie uda.
Nie dlatego,że była nieprzygotowana,tylko dlatego ,że stres ją,,zjada,,i czyni pustkę w głowie.
Pisać może, a ustne wypowiedzi to dla niej horror.
Znam to ,bo tak samo miałam.
Chyba wszystkie moje dzieci odziedziczyły tę,,przypadłość,,po mnie.
Ale udało się.
Egzaminatorzy byli bardzo przyjażni i po obronie nawet porozmawiałam z panią ,która była w komisji.
Chwaliła córkę i interesowała się jej przyszłością.
Było mi ,a właściwie nam ,bardzo miło.
Potem zostałam zaproszona na obiad i spacer po Rynku Krakowskim.
Podziwiałyśmy wspaniałą choinkę,pozwiedzałyśmy kilka straganów świątecznych-cudowne rzeczy ,ale drogie.
Wiadomo rękodzieło,nie chińszczyzna.
I oczywiście uczciłyśmy sukces 100ml grzańcem....był bardzo dobry i nas fajnie rozgrzał.
Miałam ,jak zwykle przy pobycie w Krakowie ,odwiedzić ulubioną tanią księgarnię,ale zdecydowałam ,że wrócę do domu wcześniejszym autobusem,bo to ponad 3 godziny jazdy, a droga niepewna.
Tak szybko ten czas zleciał ,chociaż wyjechałyśmy z domu po piątej rano.
Moja kochana dziewczynka zostaje z kolegą jeszcze w Krakowie ,aby pokazać mu miasto , spotkać się ze znajomymi,a w sobotę wracają do angielskiej rzeczywistości czyli pracy i szkoły.
A ja wróciłam do naszych zimowych krajobrazów, po bezśnieżnej krakowskiej scenerii.
I tylko zasuszone wspomnienia jesieni dają poczucie przemijania.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Jestem
Jestem,jestem,tylko tak jakoś daleko od świata blogowego. Czas mija ,bo człowiek chce się nacieszyć tymi chwilami wiosny,kiedy to nie pada ...
-
Byłam w końcu u lekarza z tym moim trzaskającym kciukiem. Spędziłam cały dzień w przychodni,bo najpierw kolejka do rejestracji,mimo wcześn...
-
Jestem,jestem,tylko tak jakoś daleko od świata blogowego. Czas mija ,bo człowiek chce się nacieszyć tymi chwilami wiosny,kiedy to nie pada ...
-
Mój najmłodszy leci do Norwegii do pracy Leci sam. I niech już doleci,żebym była spokojniejsza. Dowód się znalazł. Ale już za póżno,b...
Dziękuję pięknie za odwiedziny u mnie i miłe słowa:) i przepraszam, że wpadłam do Ciebie jak bomba... ani 'dzień dobry', ani nic...wstyd mi za siebie. Gratuluję córci pomyślnej obrony, a Tobie zdolnej pociechy:) Duma z dzieci to chyba fajne uczucie dla rodzica (nie wiem bo nie mam dzieci ale tak mi się wydaje;))
OdpowiedzUsuńWidzisz...ja jeszcze nie widziałam krakowskiego rynku w świątecznej odsłonie chociaż mieszkam w Krakowie na codzień (z małymi przerwami na wypad do Słodyszkowa). Nie byłam na kiermaszu, a mam wielką ochotę na grzańca i na oscypka z grilla z żurawiną:)I zdecydowanie przydałoby się chociaż trochę śniegu, miasto zyskałoby na urodzie:)
Pozdrawiam serdecznie jeszcze ze Słodyszkowa:)
Gratulacje dla Twojej córci. :) .
OdpowiedzUsuńgratuluję :)
OdpowiedzUsuńmój synek też za parę tygodni broni magisterkę...mam nadzieję, że uda mu się
pozdrawiam :)
Gratuluję Córci i Mamie!
OdpowiedzUsuńGratulacje dla zdolnej córki! Ach Kraków - pracuję w Krakowie na Kazimierzu, kilometr od Rynku. Wychowałam się w nim (w Krakowie) i choć teraz mieszkam na wsi 35 km od Krakowa, jest wciąż moim domem, choć coraz częściej traktuję go jak przyjezdna, jak turystka. Na świątecznym Rynku jeszcze w tym roku nie byłam. Podobno opinie co do choinki są podzielone - jedni woleliby żywa, innym podoba się nowatorska forma. Bardzo jestem ciekawa która tanią księgarnię chciałaś odwiedzić - proszę daj znać koniecznie!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i pozwolę sobie zaglądać regularnie :)
gratulacje i dla córki i dla Ciebie
OdpowiedzUsuńkobietawbarwachjesieni:
OdpowiedzUsuńGratuluję Wam obu.
Basiu,
OdpowiedzUsuńgratulacje dla Córci i dla Ciebie tak zdolnej Dziewczynki!!!!
Wszak Ona zawsze będzie dla Ciebie Ukochaną Córunią, Córcią, Dziewczynką...
Tak się cieszę, że spędziłaś miłe chwile w Krakowie. Przynajmniej zapomniałaś na moment o wszystkich troskach.
Szkoda, że nie kupiłaś sobie książek. To taka odskocznia od szarości, codzienności. Już samo poszukiwanie interesujących tytułów sprawia przyjemność.
Całuję i pozdrawiam:)
to świetnie, że takie radosne chwile upamiętniasz na blogowym pamiętniku.
OdpowiedzUsuńI ja cieszę się z obrony córci i Twojej radości.
Uwielbiam grzaniec, Kraków tak sobie (trochę mi się przejadł, gdy studiowałąm zaocznie i stanowczo jego uroki są zbyt oczywiste - ale nie mogę powiedzieć, że nie lubię wcale), a córce serdecznie gratuluję.
OdpowiedzUsuń